Cześć!
Co się wydarzyło w ciągu tych ostatnich kilku dni? Od zeszłego poniedziałku ćwiczę, przez 5 dni
w tygodniu. Zdecydowałam się na Insanity Max:30 z Shaunem T; przez pół godziny nawet moja latorośl grzecznie na mnie popatrzy. A jaka jest radosna przy podskokach... Kiedy ja się najbardziej męczę- córcia najbardziej zadowolona. Pierwsze trzy dni były okropne; czułam się jakby przejechał po mnie czołg... a teraz jeździ po mnie tylko autobus ;), i w końcu udało mi się zrobić męskie pompki- a nie takie na kolanach. Czuje progres. Nawet maż stwierdził, że brzuch mniejszy... Zaczęłam też liczyć kalorie- nie spinam się wielce i nie trzymam jakiejś diety, ale dzięki temu udało mi się ograniczyć słodycze. Nie wiem, ale kiedy widzę CO jem i ILE tego jem to mam w sobie jakiś hamulec... a tak to słodycze wygrywały ;). Dwie rzeczy zadziały się u mnie na plus. A na minus... Jeszcze nie dotarłam do piwnicy żeby odkopać druty i wełnę, i nie doczytałam książki do końca...
a obiecuje sobie, że skończę już chyba drugi tydzień. Muszę się bardziej zmobilizować, bo piwnicy to muszę i tak męża zabrać bo tam się przez tę stertę gratów do czegokolwiek dokopać graniczy z cudem... Może jutro się uda. A dzisiaj upiekłam na obiad bułeczki i zrobiliśmy hamburgery, Mąż zakupił kotlety od Beyond Meat (w kauflandzie), więc mieliśmy szybki obiad. Teraz dylemat co upichcić jutro. Ogólnie to jestem dzisiaj już wypompowana z życia, Helucha od trzech dni daje wieczorem tak popalić... Pośpi 20 minut i już płacze, mąż nie zawsze może ją uspokoić bo ona się chce przytulić do piersi i KONIEC, od pół roku już jestem niewyspana, kiedy ta moja Gwiazdeczka pośpi chociaż od 22-6?! :D
Dobra, koniec marudzenia... Może następnym razem pochwale się moimi pieluszkami wielorazowymi- jestem podjarana ostatnio opcją zero-waste i ekologią :). Małe kroki dla polepszenia stanu naszej planety.
Ściskam!
(nie mogę coś dodać zdjęcia bułeczek, więc ja i Małżonek z okazji naszej drugiej rocznicy ślubu ;-))

Komentarze
Prześlij komentarz