Cześć! Co się wydarzyło w ciągu tych ostatnich kilku dni? Od zeszłego poniedziałku ćwiczę, przez 5 dni w tygodniu. Zdecydowałam się na Insanity Max:30 z Shaunem T; przez pół godziny nawet moja latorośl grzecznie na mnie popatrzy. A jaka jest radosna przy podskokach... Kiedy ja się najbardziej męczę- córcia najbardziej zadowolona. Pierwsze trzy dni były okropne; czułam się jakby przejechał po mnie czołg... a teraz jeździ po mnie tylko autobus ;), i w końcu udało mi się zrobić męskie pompki- a nie takie na kolanach. Czuje progres. Nawet maż stwierdził, że brzuch mniejszy... Zaczęłam też liczyć kalorie- nie spinam się wielce i nie trzymam jakiejś diety, ale dzięki temu udało mi się ograniczyć słodycze. Nie wiem, ale kiedy widzę CO jem i ILE tego jem to mam w sobie jakiś hamulec... a tak to słodycze wygrywały ;). Dwie rzeczy zadziały się u mnie na plus. A na minus... Jeszcze nie dotarłam do piwnicy żeby odkopać druty i wełnę, i nie doczytałam książki do końca... a o...
Cześć! :) Nadeszły smutne czasy, wszyscy powinniśmy siedzieć w domach, i w związku, z nadmiarem wolnego czasu postanowiłam wziąć się za blogowanie. (Kiedyś bardzo to lubiłam, nawet sto lat temu poznałam moją kochaną psiapsi- siostrę z wyboru, którą przy okazji mocno ściskam i całuje! :* ). Jeszcze nie zdecydowałam o czym będę sobie skrobać, ale pewnie najbardziej skupię się na mojej pięciomiesięcznej latorośli i naszych przygodach dnia codziennego. Kto wie... może nawet za parę lat jak blogspot będzie istniał dam jej poczytać co pisałam. Biedaczka- będzie miała ode mnie i męża ogromną lekturę- założyliśmy jej jeszcze mejla i od czasu do czasu podsyłamy jej jakieś nowinki...;) Plan na przymusowe siedzenie w domu mam taki: doczytać wszystkie zaczęte książki, więcej piec (już wszystkim mówię, że wytoczę się z domu jak to się skończy a nie wyjdę), więcej ćwiczyć! (bimbałam sobie caalusi tydzień, niedobrze!), OGARNĄĆ W KOŃCU DRUTY! Robiłam do nich już chyba tysiąc podejść, może to w ...